Przejdź do głównej zawartości

Renesans Pokolenia Y — podróż do kolorowych lat 90

Renesans Pokolenia Y to podróż do kolorowych **lat 90** — czasów, gdy pokój młodzieżowy był mini-muzeum, a życie toczyło się poza ekranem. Smartfony jeszcze nie dyktowały rytmu dnia.

Pamiętasz lata 90? Te czasy, kiedy życie było prostsze, a każdy dzień miał w sobie nutę magii? Smartfonów, TikToka czy Insta Stories nie było. Internet? W Polsce w latach 90 był luksusem, na początku takim jak lot w kosmos, później dostępny dla nielicznych, na wolnym modemie, z dźwięcznym „bip-bip” i godzinnym oczekiwaniem na połączenie. Większość z nas po prostu żyła tu i teraz – na podwórku, w szkole i w swoim pokoju pełnym drobiazgów, które wypełniały każdy zakamarek.

Pokój młodzieżowy lat 90 – mini-muzeum Ciebie

Pokój był jak mini-muzeum Ciebie, był miejscem absolutnie wyjątkowym, taki.. twórczy chaos. Tapety na ścianach, na podłodze dywany, czasem kasetony na suficie a ściany i drzwi pokrywały plakaty zespołów, bohaterów kreskówek i ulubionych filmów. Wszystko z jednej gazety :) Czasem naklejki, czasem nalepki w dziwnych miejscach – na biurku, lampce, a nawet na drzwiach szafy. Jeżeli ktoś miał wieżę stereo albo telewizor, był uważany za pro-kozak na osiedlu. W sumie to nawet nie było takiego określenia jak -prokozak, raczej "ale ten to jest gość". To właśnie były obiekty pożądania, a głośne odtwarzanie muzyki z kaset sprawiało, że całe podwórko wiedziało, kto dziś rządzi.


Na półkach stały zabawki, często z wczesnego dzieciństwa – figurki, pluszaki, czasem klocki – nikt się nimi nie bawił, ale stały tam bo trzeba było mieć coś na półce.  Same w sobie tworzyły atmosferę pokoju i przywoływały wspomnienia. Lampka nocna rzucała ciepłe światło, idealne do czytania komiksów Kaczora Donalda.  

pokoj-mlodziezowy-lata-90-retro-plakaty-kasety
Pokój młodzieżowy z lat 90: plakaty, kasety i klimat retro

Dziś młodzież ma pokoje jak z katalogu Ikea: szklane obudowy komputerów, RGB, gamingowy fotel, neonowe światła i perfekcyjny porządek. Stylowo, futurystycznie, ale… gdzie tu miejsce na duszę?
W latach 90 było kolorowo! 
Pokój był światem, miejscem, w którym mogłeś być kimkolwiek chciałeś, a nie tylko tłem do zdjęć na Instagrama i nagrywek na Twicha. 

Gadżety lat 90, które rządziły światem

Game Boy w plecaku (jak już kogoś było stać) był twoim przenośnym światem, w którym Tetris i Mario rządziły absolutnie. Grało się wszędzie – w autobusie, pod kołdrą, albo na ławce w parku, udając, że świat wokół ciebie nie istnieje. Pegasus i Super Nintendo tworzyły areny walk, gdzie Mario i Contra decydowały o hierarchii na podwórku. Zapoznaj się z moim nostalgicznym wpisem o NES :) 


gameboy-tetris-lata-90-retro
gameboy-lata90

Rzutnik na slajdy z bajkami? Ciemny pokój, trzask przesuwanego slajdu, zapach filmu… mmm to brzmi dziwnie ale czuję ten zapach..  Bajki nigdy nie były tak epickie. Każdy obraz był małym oknem do innego świata, a ty łapałeś każdy szczegół, śmiejąc się lub westchnieniem reagując na akcję.

Walkman dawał wolność muzyki w podróży. Kasety, własnoręcznie nagrane mixy – wszystko było jak skarb. Lata 90 pachniały… plastikiem z kaset VHS i kurzem z półek wypożyczalni. Każdy, kto miał w domu magnetowid, automatycznie awansował w oczach sąsiadów do rangi „pół-bogacza”. Czarna, toporna obudowa, charakterystyczny „klik” przy wkładaniu do magnetowidu i ten dreszczyk emocji: czy taśma się nie wkręci? Seans VHS w domu. Cała rodzina, znajomi, zasłonięte zasłony, popcorn z garnka i lekkie trzaski taśmy w tle. To były czasy, kiedy słynne napisy „Przewiń kasetę przed oddaniem” z wypożyczalni budziły grozę.

Seans VHS w ciemnym pokoju — zapach taśmy i popcorn

magnetowid-vhs-seans-domowy-lata-90

Lata 90 to też czas, kiedy nagle w sąsiedztwie zaczęły pojawiać się charakterystyczne białe talerze satelitarne. Jak ktoś miał taki na dachu czy balkonie, to od razu budził respekt – bo to oznaczało dostęp do zagranicznych kanałów, czyli czegoś, co było jak okno na inny świat. Nagle obok nudnych trzech kanałów z anteny naziemnej (TVP1, TVP2 i Polsat, który wiecznie śnieżył) pojawiały się MTV, RTL, Viva czy niemieckie stacje, na których leciały filmy i programy, których nikt nie rozumiał, ale i tak wszyscy oglądali. To był kosmos – dosłownie i w przenośni. Instalacja satelity  – sąsiad, wujek albo inny spec „złota rączka” biegał po dachu, kręcił talerzem, a ktoś inny z okna krzyczał: „Teraz lepiej! Nie, wróć! Jeszcze w lewo!”. Pół osiedla wiedziało, że w tym domu jest już inny świat – bo satelita to był wtedy symbol luksusu i postępu. 

 „30 ton – lista, lista przebojów” – no przecież to był święty rytuał weekendowy! 😄 Człowiek zamierał przed ekranem, jakby ogłaszali wyniki wyborów prezydenckich. Wiadomo, trzeba było wiedzieć, czy Backstreet Boys są w top 3 i czy Britney ich nie wyprzedziła!
 
  

Game Over – Insert Coin

Liczyło się, żeby dorwać dwa złote od babci i pognać do salonu gier. Przy każdym automacie – lokalny boss. Ten, co nie wychodził z Mortal Kombat, znał wszystkie fatality i miał zawsze tłusty ślad po dłoni na joysticku. Grało się w Street Fightera, Tekkena, Metal Sluga. Wrzucasz żeton - naciskasz „Start” i naglwokoło ciebie zaczynają gromadzić się inni, bo być może Ty dzisiaj przejdziesz grę do końca a tak naprawdę liczyło się to żeby popatrzeć jak ktoś gra.

Ekran miga, przeciwnicy nadciągają, palce się ślizgają, serce bije szybciej – i BUM: „Game Over – Insert Coin”. No to biegniesz po kolejne żetony, bo przecież byłeś już tak blisko końca. (Tak naprawdę to był dopiero 2. poziom.)

Tamagotchi, tiki-tiki i inne skarby dzieciństwa

Nie sposób pominąć Tamagotchi – małego cyfrowego jajka, które wymagało troski, karmienia i pilnowania. Zapomniałeś je nakarmić? Dramat gotowy. Kiedyś takie pierwsze jajka w sklepach kosztowały ok. 100zł a rodzice zarabiali jakieś.. 1000zł jak nie mniej.. burżuazja panie.

Tiki-tiki (klik-klak, riki-tiki), dwie kulki na sznurku, opanowały całe podwórko. Na mieście? Zawsze gdzieś wiszące, jak nie na drzewie, to na drutach wysokiego napięcia. Musiałeś to mieć, to nic że pobawiłeś się tym 2-3 dni.

Tiki-Tiki, Klik-klak

Plastikowe pudełko wypełnione wodą, w środku kilka obręczy albo koszyczków, a Ty – jak szalony – naciskałeś ten jeden przycisk, żeby naprowadzić mini kulki do celu. Godzinami można było próbować wcelować te małe kulki w obręcz 😊O albo taka skacząca Myszka Miki 😍

 

Proce na bolce, karty piłkarzy, kolorowe karteczki do wymiany – każdy drobiazg dawał radość, rozmowy i drobne rywalizacje. Gumy z mini-tatuażami, obrazkami samochodów (Turbo), wszystko to scalało przyjaźnie i dawało poczucie wspólnego świata. Nie było smartfonów, nie było lajków – była prawdziwa magia codziennych drobiazgów, która zostawała w pamięci na całe życie.

A jak zapomnieć o rowerach? Każdy chciał mieć coś ekstra — najlepiej BMX-a, bo wyglądał jak motocykl - serio takiego właśnie miałem :) plastikowe siodełko miał 😍


BMX'a miałem a i tak zazdrościłem dla kumpla, który miał taki (odpychany nogami) samochód:
 

Styl pokolenia Y i kultura fizyczna

Flanelowe koszule, duże swetry, adidasy i plakaty na ścianach – to oczywiście symbole epoki, ale prawda jest taka, że mało kto w latach 90 faktycznie przywiązywał wagę do mody. To raczej rodzice pilnowali, żebyś nie chodził w dziurawych spodniach, a jeśli już dziura się pojawiła, to w ruch szły naszywki albo łatki, które same w sobie były małymi dziełami sztuki użytkowej.

Buty? Oryginalne adidasy, jeśli ktoś miał, to była jedna para „na lans”. Ja miałem o rozmiar za duże a w szkole i tak słyszałem czasem "nie szpanuj". Do tego druga para – często zwykłe trampki albo „buty do lasu” hahaha, w których można było grać w piłkę.. i tyle. Cała szafa butów jak dzisiaj? Zapomnij! Wtedy jedna para starczała na pół dzieciństwa i nikt nie robił z tego problemu.

Spodnie, które pamiętały trzy sezony, bluza po starszym kuzynie, sweter, który gryzł w szyję, ale „ jest ciepły, to zakładaj”. Każdy miał w szafie coś, co odziedziczył po rodzeństwie albo dostał od kogoś z rodziny. I to działało – nie było marudzenia, że „eeee to nie jest modne”. Modne było to, co się miało a jeszcze bardziej modne jak było po starszym bracie. No i oczywiście dresy – te z trzema paskami po bokach. Jak ktoś miał oryginalnego Adidasa? Ulala.. Te paski to nie był tylko wzór – to był status społeczny, paszport do osiedlowej elity. Mało kto miał oryginalny, bo kosztował jak pół miesięcznej pensji rodzica. Ale jak już się miało, to nosiło się go wszędzie – na wf, do kościoła, a nawet na rodzinne imprezy. Oczywiście był też rynek alternatywny: "Abibas", "Pumak", "Nikee", czy inne cuda z bazaru. Logo zawsze miało jakieś mankamenty a paski były cztery albo dwa 😂

No i pamiętam jeszcze, że niektóre ciuchy przekazywało się jak rodzinne relikwie - nie ważne, że rozmiar L, a Ty miałeś 10 lat – nosiło się, bo było oryginalne!

A jeszcze były czapki z daszkiem! Ale nie byle jakie — musiała to być czapka z logo drużyny NBA albo baseballowej z Ameryki. Chicago Bulls, LA Lakers, NY Yankees — nieważne, że nikt z nas nie miał pojęcia, kto tam grał i na jakiej pozycji. Ważne, że była z daszkiem.

Kultura pop była fizyczna i namacalna. Każdą kasetę muzyczną trzeba było przewinąć ołówkiem. Karty piłkarzy albo karteczki do wymiany nosiło się w kieszeni, aż rogi były powyginane, a połowa miała na sobie ślady jedzenia. Rozmowy? Każdy dialog miał swoją wagę. 

Telefon stacjonarny i książka telefoniczna. Sam telefon był ważnym elementem każdego mieszkania. Telefonu stacjonarnego rodzice nie mają od prawie 20 lat ale numer pamiętam do dziś. Stawiano go zwykle w centralnym miejscu – na specjalnej półeczce w przedpokoju, wieszano na ścianie albo w salonie, żeby każdy miał do niego dostęp. Przy telefonie zawsze leżała książka telefoniczna, notes i długopis – bo rozmowy były ważne i należało coś zapisać: numer, adres, wiadomość. No któż nie robił sobie jaj, dzwoniąc wtedy po sąsiadach i prosząc o napuszczenie ciepłej wody do kąpieli 😂 Nie było wiadomo przecież kto dzwonił.

- Dzień dobry 
- Dzień dobry 
- Czy jest u Pani ciepła woda w kranie?
- Już sprawdzam... jest!
- To proszę nalać pełną wannę wody, przyjdę się wykąpać.

 

To było inne tempo życia. Każdy dzwonek telefonu był małym wydarzeniem, które wyrywało z codzienności. Dziś smartfon brzęczy kilkadziesiąt razy dziennie i ignorujemy połowę powiadomień, a wtedy – jeden „drrryńńńńń” potrafił zmienić dzień całej rodziny.

Wszystko było realne, wszystko miało swój ciężar i swój zapach. Moda, muzyka, gadżety, rozmowy – nie istniały w chmurze, tylko w Twoim pokoju, Twojej kieszeni, na Twoim podwórku. I może dlatego tak mocno w nas zostały. 

Podwórko, szkoła i wakacyjne przygody

Skakanie przez gumę, gra w jajo, w klasy, wbijanie się na boisko do piłki, mini-turnieje z kartami piłkarzy – każdy dzień miał swój rytm i cel, jak dobrze napisany scenariusz. Dzieciarnia spotykała się po szkole albo zaraz po obiedzie i zaczynał się maraton: „gramy w gumę?”, „idziemy na boisko?”, „robimy bazę?” albo w chowanego na 30 osób. To były sprawy wielkiej wagi – nie istniała nuda, bo wystarczyła piłka, kreda, kawałek asfaltu i odrobina wyobraźni.  

A wakacje? Nikt nie bujał się wtedy po zagranicznych kurortach jak Turcja, Egipt czy Grecja – to były egzotyki, które oglądało się w telewizji słuchając Vivy. Większość dzieci spędzała lato u babci na wsi, na podwórku przed blokiem albo w lesie. To tam rodziły się prawdziwe przygody.

 

Budowa bazy była projektem na miarę inżyniera NASA – zbieranie gałęzi, układanie ich w „ścianki”, zasłanianie dachu liśćmi, mchem lub skoszoną trawą. Każdy miał swoją rolę, efekt końcowy.. marny ale dla nas był to sekretny fort. Kto chce wejść do bazy, musi przejść test. Jak nie wpieprzanie psiego jedzonka to może trzeba coś przynieść z domu do bazy. Wymyślaliśmy własne gry, eksplorowaliśmy okolice, zakradaliśmy się po jabłka i czereśnie, sprawdzaliśmy co jest dalej bo 100 metrów od chaty.. to już nie nasz teren. Babcia w domu robiła kanapki: chleb masło, pomidor, sól. Po całym dniu biegania smakowało to jak najlepsza uczta, a no i kompot. Kompot.. lekko kwaśny, człowiek miał wrażenie, że lepszego napoju świat nie wymyślił. Namioty? O tak! Była moda na te namioty, upał wali z nieba a my w środku gramy w karty. Po obiedzie tak około 18:00 świat zastygał, bo w TV były jakieś telenowele. Jak nie Marija to inna brazylijska lub polscy "Zmiennicy" w niedzielę to siadało się do Dynastii - już nawet ja pamiętam jak w którymś odcinku w wielkim domu przy piwnicy wywaliło ścianę i rodzina odkryła tajną dziurę 😂 w głowie utkwiła mi Alexis - reszty nie pamiętam. 

Mam takie wrażenie, że kiedy przypominam sobie te poprzednie lata, to nagle wszystko robi się jakieś… cieplejsze. Serio! Jakby te wspomnienia malowały się w barwach ciepłego słońca, a nie w szaro-burych kolorach - jakby to była jakaś magiczna, letnia projekcja pod gołym niebem, z ciepłym światłem, które wszystko ociepla i sprawia, że chce się tam wrócić.

Renesans lat 90 – powrót magii

I tak właśnie lata 90 pozostają w naszych sercach jako ten magiczny czas, kiedy świat był prostszy, a każdy dzień miał w sobie odrobinę czaru. Ale nie oszukujmy się - to nie były czasy idealne. Polska po transformacji zmagała się z wieloma problemami: kolejki do sklepów, ograniczony dostęp do wielu produktów, inflacja, a czasem brak stabilności i poczucie niepewności jutra. Codzienność często wymagała cierpliwości i kreatywności, żeby po prostu sobie poradzić.

Nie zawsze było łatwo, a jednak właśnie w tych okolicznościach rodziła się prawdziwa siła - umiejętność radzenia sobie, doceniania małych rzeczy i budowania wspólnoty. To dlatego te lata tak mocno zapadły nam w pamięć - bo były pełne wyzwań, które nauczyły nas czegoś ważnego.

Dziś możemy śmiać się z modowych wpadek, wspominać niekończące się godziny spędzone na podwórku i emocje związane z pierwszą grą na famiclonie. Ale przede wszystkim warto docenić to, jak bardzo te drobiazgi tworzyły naszą rzeczywistość — pełną przyjaźni, wyobraźni i prawdziwej magii.

Więc następnym razem, gdy zatęsknisz za tym ciepłym światłem tamtych lat, pozwól sobie na chwilę powrotu — przewiń w myślach kasetę, poczuj ten zapach i zanurz się w chwilach, które nigdy nie wyblakną. Bo nostalgia to nie tylko wspomnienia.. 

A Ty? Co najbardziej zostawiło ślad w Twoim sercu z tamtych czasów? Podziel się, bo czasem warto zatrzymać się na chwilę i powspominać razem.

 

 

 **Gwarantuję Ci niezmienność moich treści**

Hash artykułu:

ID transakcji: sprawdź OP_RETURN i porównaj jego hash

Komentarze

Popularne posty

Discord kontra Forum – dlaczego Twój mózg tęskni za phpBB

Cyfrowy minimalizm - mniej pingów, więcej spokoju

Not Your Keys? – Krypto, Prawo i Wielkie Nieporozumienie