Przejdź do głównej zawartości

Not Your Keys? – Krypto, Prawo i Wielkie Nieporozumienie

Not Your Keys? - Świat krypto kocha slogany. Brzmią jak prawda objawiona, a działają jak reklama pasty wybielającej.

To zabawne, jak wiele osób, które uważają się za ekspertów od kryptowalut, powtarza slogan „Not Your Keys, Not Your Coins”. Ja nigdy się z tym nie zgadzałem. To frazes, który ma sprawić, że uwierzysz w coś, czego nie rozumiesz. I wiesz co?
To działa - dopóki nie zrozumiesz, że prawo działa inaczej.
Piszę o tym nie dlatego, że zbliża się termin publikacji i trzeba coś wrzucić „bo algorytm lubi regularność”, tylko dlatego, że faktycznie go znam - nie tylko haseł z Twittera. Pisałem na nim programy, testowałem, kombinowałem i wiem, co naprawdę ma znaczenie, gdy chce się go wykorzystać do czegoś więcej niż tylko wysyłania krypto z jednego adresu na drugi; kwestie techniczne jeszcze tutaj poruszę w innym wpisie, jak najdzie mnie większa ochota na pisanie.
Teraz zacznijmy od początku, początek być musi :) 

krypto-prawo-walka

Kryptografia – czyli tajemnice, które działają na haku matematyki

Wyobraź sobie, że chcesz wysłać przyjacielowi wiadomość, ale nie chcesz, żeby ktokolwiek po drodze ją odczytał. Wrzucasz ją więc do specjalnej, cyfrowej koperty – i voila, masz kryptografię. Brzmi prosto, ale w praktyce to cały arsenał metod i trików, które sprawiają, że nawet jeśli ktoś przechwyci Twoją wiadomość, to dla niego będzie to kompletnie niezrozumiały bełkot, z wyjątkiem tego, kto ma odpowiedni klucz by odszyfrować ten bełkot.

Do około lat siedemdziesiątych kryptografia była praktykowana głównie w tajemnicy przez agencje wojskowe lub szpiegowskie. Zmieniło się to jednak, gdy dwie publikacje wniosły ją do świadomości społecznej: pierwsza publicznie dostępna praca nad kryptografią klucza publicznego, autorstwa Whitfielda Diffie i Martina Hellmana oraz publikacja rządu USA - Standard Szyfrowania Danych - szyfru blokowego, który stał się bardzo szeroko stosowany.

Niewielka grupa technologów, w skład której wchodzili Tim C. May, Phil Zimmermann i Eric Hughes, dostrzegła potrzebę stosowania silnych narzędzi szyfrowania i ochrony prywatności w celu ochrony autonomii jednostki i swobód obywatelskich. Pod koniec lat 80. i na początku lat 90. opowiadali się za publicznym dostępem do kryptografii, rozumiejąc, że umożliwienie jednostkom szyfrowania swoich danych ma kluczowe znaczenie w obliczu masowej inwigilacji i gromadzenia danych. Idee te połączyły się w coś w na kształt ruchu o nazwie Cypherpunks.

minifest-krypto-cypherpunk
A Cypherpunk's Manifesto

Grupa ta, do której należeli tacy aktywiści jak Timothy C. May, Eric Hughes i John Gilmore, promowała użycie kryptografii jako narzędzia do ochrony prywatności jednostek przed inwigilacją ze strony rządów i korporacji. W 1993 roku opublikowano esej "A Cypherpunk's Manifesto" napisany przez Erica Hughesa, w którym nawoływano do używania technologii szyfrujących jako sposobu na ochronę prywatności i wolności w erze cyfrowej. Hughes podkreśla w nim, że rozwój technologii kryptograficznych umożliwia ludziom komunikację i przechowywanie danych w sposób, który jest odporny na zewnętrzne ingerencje. Wzywa do przyjęcia postawy proaktywnej w walce o wolność w Internecie i ochronę prywatności, wskazując, że technologia ma potencjał do umożliwienia ludziom kontrolowania swoich informacji i życia osobistego. Opisuje, jak kryptografia może być używana jako narzędzie do obrony przed tyranią i kontrolą, a także jako sposób na umożliwienie ludziom swobodnego wyrażania swoich myśli i idei bez obaw o konsekwencje. Zwraca uwagę na to, że w miarę jak technologia się rozwija, tak samo rosną możliwości monitorowania i inwigilacji, co czyni ochronę prywatności jeszcze bardziej istotną. Manifest ten stał się fundamentem ideologicznym ruchu cypherpunk. W tym okresie powstały pierwsze narzędzia kryptograficzne, takie jak PGP (Pretty Good Privacy), które umożliwiały szyfrowanie wiadomości e-mail. Ruch Cypherpunks promował te technologie jako sposób na ochronę prywatności. W ciągu ostatnich kilku lat ruch cypherpunks zyskał nową dynamikę dzięki wzrostowi zainteresowania prywatnością w Internecie, a także rozwojowi technologii blockchain, VPN, szyfrowania end-to-end i innych narzędzi zapewniających większą anonimowość w sieci.

W 2008 roku pojawił się Satoshi Nakamoto. Rok później Bitcoin. I tu historia zaczyna smakować goryczą. 

Prawo kontra wolność. Cypherpunk kontra system.

Prawo jest systemem regulacji i norm, które mają na celu utrzymanie porządku społecznego, ochronę praw obywateli oraz zapewnienie sprawiedliwości. W kontekście cypherpunków, prawo jest postrzegane jako narzędzie, które może ograniczać wolność osobistą i prywatność, co stanowi punkt napięcia między tymi dwoma sferami.

Cypherpunk i prawo nie są zgodne. Z jednej strony, cypherpunks dążą do maksymalnej prywatności i wolności, co często stoi w sprzeczności z regulacjami prawnymi, które mogą wymagać przejrzystości lub dostępu do danych osobowych. Z drugiej strony cypherpunks argumentują, że ich działania są zgodne z prawem, zwłaszcza gdy dążą do ochrony swoich praw do prywatności i wolności słowa. W wielu przypadkach cypherpunks i prawo są w konflikcie. Jak to wszystko ma swoje odzwierciedlenie w Bitcoinie i kryptowalutach? No to poruszmy tego Bitcoina. 

Satoshi Nakamoto

Satoshi Nakamoto, twórca Bitcoina, był aktywny w rozwoju projektu od jego powstania w 2008 roku, kiedy opublikował whitepaper zatytułowany "Bitcoin: A Peer-to-Peer Electronic Cash System", aż do 2010 roku. W tym okresie Satoshi uczestniczył w dyskusjach na forach, odpowiadał na pytania i pracował nad kodem źródłowym. Ostatnia znana wiadomość od Satoshiego miała miejsce w kwietniu 2011 roku, kiedy to przekazał swoją odpowiedzialność Gavinowi Andresenow, co sugeruje, że miał do niego zaufanie jako człowieka i programisty. Po tym czasie Satoshi zniknął z życia publicznego.

Niedługo potem Gavin stworzył stronę internetową o nazwie „The Bitcoin Faucet” , która rozdawała bitcoiny, a w 2011r. wygłosił nawet prezentację na temat Bitcoina w siedzibie CIA. Wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku, do czasu gdy zaczął powoli odsuwać się od roli głównego programisty i konsultować decyzje z innymi deweloperami.

W 2012r. Gavin wraz z Robertem Faiella i Charlie Shrem (o których za chwilę) powołali do życia Bitcoin Foundation – organizację, która miała na celu przywrócić reputację Bitcoina po kilku skandalach związanych z oszustwami i organizacjami przestępczymi. Dziwnym zbiegiem okoliczności po kilku miesiącach od powołania fundacji, sieć Bitcoin doświadczyła ataku typu „odmowa usługi” (DDoS). Gavin oświadczył wtedy, że źródło problemu z atakiem sięga prawdopodobnie pierwotnej implementacji protokołu bitcoin i oprogramowania Satoshi Nakamoto - "Satoshi zostawił wiele dobrych pomysłów w kodzie źródłowym ale musimy je zablokować" – mówił.

Co więcej z oryginalnego Bitcoina usunięto znacznie więcej jak trzeba było by zapewnić jego stabilność, znajdowała się tam nawet implementacja hmm.. cos na kształt sklepu blockchain typu eBay ale uznano to za.. zbędny kod, który w przyszłości może posłużyć jako luka całej sieci.

A ten DDoS ? Czy ten atak przeprowadził sam Satoshi? Można tylko snuć takie domysły.

Faktem jest natomiast to, że od grudnia 2011 roku do października 2013 roku Faiella pod Nickiem „BTCKing” nielegalnie handlował bitconem na stronie Silk Road, służącej jako platforma dla handlarzy narkotyków a Charlie Shrem świadomie ułatwiał kupowanie i używanie Bitcoinów przez innych, aby kupować nielegalne narkotyki na tej samej stronie.
W kwietniu 2014 r. uznano ich za winnych takich przestępstw jak:
- prowadzenie nielicencjonowanej działalności w zakresie przekazu pieniędzy
- spisek mający na celu pranie pieniędzy
- umyślne zaniechanie zgłoszenia podejrzanej działalności
Obaj zostali skazani na 2 lata więzienia w warunkowym zawieszeniu na 3 lata i przepadek prawie 1 mln USD.

"Decentralizacja?" uprawnień do kodu BTC

Gavin chyba nie był nawet tego świadomy. Ale to tylko szczegół, bo rozpoczęło się przekazywanie pałeczek i uprawnień do repozytorium Bitroin Core innym deweloperom Bitcoin, co przyczyniło się nie tylko do pozornego rozwoju samej sieci czy do zwiększenia prywatności, lecz przede wszystkim większej anonimowości. Mieszano ludziom w głowach hasłami, że bitcoiny mogą być identyfikowalne i zarazem skażone, że może to nawet podważyć propozycję wartości Bitcoina jako pieniądza. Do tych haseł już wcześniej wymyślono rozwiązanie, ale trzeba było jeszcze zmylić opinię publiczną. No bo jak większość w to uwierzy, to z resztą sobie poradzimy, a poradzimy szybko bo już mamy na to panaceum. Rozwiązaniem, które Gregory Maxxwell (później opiekun Bitcoin) proponował i sam je nazwał był Coinjoin. Najprościej wyjaśniając: Coinjoin == zaciemnianie śladów bitcoinów. 

Rosnące grono wpływowych deweloperów i pomysłodawców, zaczęło konfliktować się (jak to w większym gronie bywa) nad dalszym kierunkiem Bitcoina. Gavin wielokrotnie wyrażał swoje zdanie na temat przyszłości Bitcoina i wskazywał na problemy związane z jego szybkością tzw. skalowalnością. (BTC jest bardzo wolnym "systemem transakcyjnym" - średnio 1500-3000 transakcji w odstępach co 10 minut)
Po pewnym czasie jego wpływ na rozwój Bitcoina zmniejszył się, a po - jak nazwano jego wywody o skalowalności - kontrowersjach na temat technologii blockchain, jego rola w społeczności stała się mniej prominentna. 7 kwietnia 2014r. Gavin ustąpił ze stanowiska opiekuna i wyznaczył Wladimira van der Laana na swojego następcę – magistra i doktora w zakresie obliczeń GPU, grafiki i.. cypherpunka. Jego konserwatywne podejście oznaczało, że wszelkie zmiany kodu lub propozycje BIP muszą osiągnąć konsensus wśród innych programistów Core przed wdrożeniem.
Ci inni programiści to:
- Andrew Poelstra z firmy Blockstream– odpowiedzialnego za projekt obsługi skryptów i ukrytych kwot – „Mimblewimble” – gdzie w tej sieci niemożliwe jest połączenie jakichkolwiek danych wejściowych z danymi wyjściowymi;
- Gregory Maxwell z firmy Blockstream - współautora Confidential Transactions dla Blockstream. Confidential Transactions sprawi, że kwoty transakcji będą widoczne dla uczestników transakcji, a jednocześnie ukryje dane przed blockchainem, Coinjoin czy ślepy dowód wypłacalności;
- Mark Friedenbach z firmy Blockstream - przyczynił się kodem bazującym na trzech propozycjach udoskonalenia Bitcoina (BIP): BIP 68 , BIP 112 i BIP 113, które wprowadzają ulepszenia do protokołu Bitcoin, które są wymagane dla sieci Lightning Network, gdzie transakcje są mniej widoczne w porównaniu do tradycyjnych transakcji na blockchainie Bitcoina, ponieważ nie są one bezpośrednio zapisywane w łańcuchu bloków, co utrudnia ich śledzenie.
- i kilku innych.. współzałożycieli firmy Blockstream 😂

Po odejściu Van der Laana za rozwój Bitcoina odpowiadało kolejnych pięć osób: Hennadii Stepanov, Michael Ford, Andrew Chow, Marko Falke i Gloria Zhao. Dzisiaj (10.2025) część z tych osób odeszła, dołączyli też kolejni, wspierani m.in. przez firmę.. Blockstream oraz giełdy kryptograficzne, firmy, fundusze, prywatnych inwestorów i.. dużo by pisać. Także przyszły potencjał i kierunek Bitcoina jest znany dla tych właśnie osób. Na pewno nie ulegają zewnętrznym wpływom.. 😅

Zmiany w protokole Bitcoina do dziś uważam za kosmetyczne, coś tam poprawiano ale dodawano jakiś mały bonus w postaci zwiększenia anonimowości (nie mylić z prywatnością). Nie rozwiązano problemu skalowalności i już najprawdopodobniej nie będzie komu tego zrobić, bo w 2017r. po hardforku BTC, powstał BCH, a z jego hardforka w pełni skalowalny z prawie darmowymi transakcjami łańcuch BSV (Bitcoin Satoshi Vision), ponadto rozwijają się inne projekty blockchain, które za priorytet stawiają właśnie skalowalność.

bitcoin-transakcje

No to co z tym prawem i po co taki długi wstęp do tego skoro miało być o Twoich kluczach – Twoich krypto?

Otóż ideą powstania Bitcoina nie była chęć zachowania anonimowości. To ważne - nie dlatego, że chcę komuś zepsuć zabawę, tylko dlatego, że pomyłka w tej kwestii prowadzi do nieporozumień i… problemów prawnych. Bitcoin to weryfikowalna, otwarta księga z blokami i znacznikami czasu. Każda transakcja jest publiczna i możliwa do prześledzenia. Gdyby Satoshi Nakamoto naprawdę chciał pełnej anonimowości, zaprojektowałby protokół jak Monero - tam zewnętrzny obserwator nie widzi kto komu ile przesłał. Zamiast tego dostaliśmy coś innego: sieć, która stawia na przejrzystość księgi, a potem przez lata próbowano z tej przejrzystości zrobić warstwę anonimowości. To trochę tak, jakbyś postawił drzwi z szybą i potem latami próbował zasłaniać tę szybę firankami z myślą „ee nikt nic nie zobaczy”.

Mało kto pamięta a nikt nie przypomina, że w pierwotnym kodzie Bitcoina znajdowały się funkcje, które... nigdy nie trafiły do pełnej implementacji, albo zostały później świadomie usunięte. Niektóre z nich mogłyby zmienić charakter Bitcoina na bardziej elastyczny. Przykłady?

  • Opcja „pay-to-IP” - tak, Bitcoin pierwotnie pozwalał wysyłać środki bezpośrednio na adres IP odbiorcy, co miało ułatwiać użycie peer-to-peer, ale w praktyce stwarzało poważne zagrożenie dla prywatności i bezpieczeństwa. Funkcja została porzucona.

  • Alert System - system powiadomień do klientów wysyłanych przez serwer, który umożliwiał nawet wyłączenie klienta w przypadku popełnienia przez niego oszustwa. Mechanizm został uznany za scentralizowany i ryzykowny.

  • „Cięższe” funkcje smart‑contractowe - Satoshi eksperymentował z bardziej rozbudowanym językiem skryptowym, ale wiele funkcji zostało ograniczonych lub wyłączonych, aby uniknąć krytycznych błędów i nieweryfikowalnych bloków. To zadecydowało też o tym, że Bitcoin pozostał platformą z ograniczonym, deterministycznym skryptem, a bardziej elastyczne kontrakty „przeszły” do projektów typu Ethereum lub do warstw drugich / bocznych rozwiązań.

No jeszcze wspomnę o "exploratorach BTC" takich przeglądarkach, gdzie możesz sprawdzić transakcje wykonywane za pomocą BTC. Kiedyś można było sprawdzić np. ile adresów kryptograficznych BTC jest powiązanych z danym adresem IP. Tak było.. 

bitcoin-adres-ip

bitcoin-adres-ip

Satoshi wybrał przejrzystość, bezpieczeństwo i prostotę jako fundamenty. Dlatego Bitcoin nie ma wbudowanego miksowania monet, ring signatures ani ukrywania kwot transakcji. To, co dziś nazywamy „anonimowością w Bitcoinie”, to bardziej efekt uboczny dobrych praktyk użytkowników (coinjoin, samourai, wasabi) niż właściwość protokołu. Z czasem jednak ta przejrzystość zaczęła być reinterpretowana - najpierw jako potencjalna anonimowość, potem jako symbol suwerenności.

I tu zaczyna się groteska: zamiast skupić się na tym, co Bitcoin miał rozwiązać technicznie i społecznie, duża część narracji obróciła się wokół mitu anonimowości - a potem wokół sloganu marketingowego: „Not your keys, not your coins.” Brzmi ładnie, działa jak religijny aforyzm, ale ma poważny minus - myli pojęcia własności z pojęciami dostępu.

Bitcoin, w praktyce, stał się takim jakby zastrzykiem - uzależnia. Im więcej ludzi bierze porcję szybkiego zysku, tym większa cena tego leku, bo popyt rośnie. I wtedy ten lek zaczyna mieć swoje skutki uboczne: ryzyko oszustwa, strat, prawne nieporozumienia. Hasło „Not your keys…” w tym kontekście to reklama apteki: „Jeśli nie trzymasz klucza, to nie martw się - ktoś inny się tym zajmie”. Sęk w tym, że ten „ktoś inny” może być platformą, która zawiesi wypłaty, albo oszustem, albo - co gorsza - będzie miał inne priorytety niż twoje bezpieczeństwo.

I teraz prosta, ale brutalna demonstracja: znajdujesz klucz do mieszkania. Podnosisz go z chodnika. Czy to oznacza, że jesteś właścicielem mieszkania? Nie. Możesz otworzyć drzwi, wejść do środka - ale prawo nie rozpoznało „podniesienia klucza” jako aktu kupna. Aby być właścicielem, potrzebujesz aktu notarialnego, wpisu w księdze wieczystej, dowodów posiadania. Analogicznie: posiadanie prywatnego klucza Bitcoin daje dostęp do środków - daje władzę nad transferem tokenów - ale nie jest to samo co prawnie uznana własność. Sędzia w sądzie nie postawi wyroku „jesteś właścicielem, bo masz klucz prywatny”, tylko dlatego, że ktoś umie przekazać transakcję. Prawo widzi więcej niż tylko technikę; prawo patrzy na kontekst, dowody, umowy, intencję.

Pomyśl o tym inaczej: jeśli ktoś znajdzie twój portfel z kartami i dowodem osobistym i powie „mam dowód, to moje, nazywam się od teraz Janusz”, to też nie znaczy, że ten ktoś odziedziczył twoje konto bankowe. Banki mają procedury, prawo ma procedury. Kod to kod - może potwierdzać wiele rzeczy, ale nie zastąpi notarialnej czy prawnej narracji. Kod daje funkcję; prawo daje legitymację.

Prawdą jest, że pojawia się pokusa myślenia w kategoriach „klucz = własność”, zwłaszcza gdy Bitcoinowe slogany powtarzają to jak credo. Ale musisz pamiętać, że kod i prawo to dwa różne porządki. Kod mówi: „Ten klucz pozwala zrobić X”. Prawo mówi: „Czy twoje X zasługuje na ochronę prawem? Kto ma tytuł prawny? Jakie były umowy?” To ważne rozróżnienie, bo od niego zależy, jak traktujemy kradzież, odnalezienie klucza i spory o środki.

No to pofilozofujmy trochę, wiedząc powyższe:

Satoshi mógłby się ujawnić i podpisać swoje stare portfele, ale nawet jego ujawnienie nie byłoby automatycznym przypieczętowaniem „własności w sensie prawnym”, chociaż w praktyce podpis od Satoshiego miałby ogromne znaczenie społeczne i rynkowe. To byłby raczej symboliczne oświadczenie, a nie magiczne przekazanie własności. Gwarantuję, że kto by tego teraz ni dokonał i tak zostałby posądzony jak nie o kradzież to przypadkowe (mało prawdopodobne) wygenerowanie klucza prywatnego. 

• Kolizja kluczy: Liczba możliwych kluczy prywatnych w Bitcoinie to około 1,1579 × 10^77 - liczba astronomiczna. Teoretycznie istnieje możliwość wygenerowania tej samej pary kluczy - w praktyce to zero w sensie prawdopodobieństwa. Filozoficznie interesujące, technicznie - pomijalne. Ale warto o tym mówić, bo pokazuje, że „klucz = absolutna unikalność” to założenie praktyczne, nie metafizyczne.

Prawo i ewentualne dowody: W sporze sądowym dowód, że „to moje” może opierać się na wielu rzeczach: historii transakcji, umowy, notarialnego porozumienia, świadków, dokumentacji, a nie tylko na samym kluczu. To znaczy: posiadanie prywatnego klucza to potężny argument techniczny, ale w sądzie będziesz musiał to udowodnić.

Na koniec - trochę gorzka puenta: slogany działają, bo upraszczają i emocjonują. „Not your keys…” jest użyteczne jako przypomnienie: nie ufaj mechanicznie każdemu custodianowi. Ale przyjmowanie tego sloganu jako absolutnej prawdy o własności i prawie to jak wstawanie rano z hasłem reklamowym i traktowanie go jak konstytucję.

Od rewolucji do regulacji

I tu wchodzi cała ironia na scenę, bez zapowiedzi, bo "język" mi się rozwiązał: Bitcoin, dziecko cypherpunków, który miał podpalać fundamenty systemu finansowego, dziś stoi w kolejce po... regulacje, licencje i błogosławieństwo banków centralnych. Ten sam Bitcoin, który w manifestach wzywał do „wolności od rządów”, dziś przyjmuje z dumą wiadomości: „Bitcoin zalegalizowany”, „ETF zatwierdzony”, „Bank X umożliwia depozyty w BTC”. Wielu entuzjastów bije brawo. Tyle że zapomnieli o jednym:

Czego system dotyka - to system absorbuje.

Bo jeśli cały Bitcoin miał być antyrządowy, anonimowy to co oznacza radość z legalizacji?
Bitcoin zawsze miał być ponad prawem - teraz przyjmuje prawo z uśmiechem, miał być wolnym pieniądzem - teraz grzecznie siedzi w tabelkach bankowych jako aktywo spekulacyjne klasy premium? Hę? 😉To wygląda mniej jak rewolucja, a bardziej jak rewizytacja. Najpierw Bitcoin uciekał przed bankami, a teraz banki mówią: „Wracaj, synu. Mamy dla ciebie konto oszczędnościowe, ETF i regulamin.”

Jeśli BTC cieszy się z adopcji instytucjonalnej, to w jakim miejscu zgubiliśmy pytanie najważniejsze:
„Czy celem był wolny pieniądz, czy po prostu nowy towar dla Wall Street?”

Bo jeśli to drugie — to witamy w domu. Misja zakończona. 

System wygrał bez walki — wystarczyło go przytulić.

Cześć!


A tu mój GGwallet, (tak dobrze myślisz chodzi o GG/Gadu Gadu), a Ty możesz sprawdzić czy działa stawiając mi kawę, pączka albo wiesz co? Zero spiny, nic na siłę, ten blog i tak jest za darmo 😉



 

 **Gwarantuję Ci niezmienność moich treści**

Hash artykułu:

ID transakcji: sprawdź OP_RETURN i porównaj jego hash

Komentarze

Popularne posty

Discord kontra Forum – dlaczego Twój mózg tęskni za phpBB

Cyfrowy minimalizm - mniej pingów, więcej spokoju