Nie potrzebujesz kabli w głowie. Wystarczy smartfon.
Przypomnij sobie Matrixa.
Neo budzi się z kapsuły, zrzuca z siebie kable i nagle widzi prawdę: cały jego świat to symulacja stworzona przez maszyny. Dziś tymi maszynami są nie stalowe roboty, tylko - algorytmy. Facebooka, Instagrama, TikToka, YouTube’a, Google’a. Wszystkie te niepozorne linijki kodu, które decydują, co widzisz, co lubisz i.. co myślisz. Różnica jest tylko taka, że tym razem nie trzeba Cię podłączać do rury z płynem odżywczym. Wystarczy, że rano sięgniesz po telefon i już jesteś w systemie.
Kiedy w 1999 roku Matrix wchodził do kin, zachwycałem się jego wizualnym rozmachem, filozofią, czarnym płaszczem i okularami Neo. Dla wielu widzów to była historia o walce z maszynami. Dla innych - metafora o przebudzeniu świadomości. Ale nikt z nas nie myślał wtedy, że za dwie dekady to my sami dobrowolnie podłączymy się do systemu. Bez przemocy, bez przymusu i z własnej woli.
Wtedy baliśmy się, że sztuczna inteligencja przejmie świat. Dziś wiem, że nie musiała. Wystarczyło, że nauczyła się przewidywać nasze emocje. Nie potrzebuje broni ani czołgów, tylko Twojego czasu, kliknięcia i reakcji.
Dzisiejszy Nowy Matrix nie ma zielonych liter spływających po ekranie tylko kolorowe kafelki z reelsami, stories i powiadomieniami. Zamiast agenta Smitha mamy influencerów, którzy wpychają nam do głowy ich wersję rzeczywistości - piękną, filtrowaną, z hashtagami. W tym Nowym Matrixie.. nie ma już Morfeusza. Nie ma tego głosu, który mówił: "Eee Neo! Obudź się!" Nie ma przewodnika, który wyciągnie Cię z cyfrowego snu. Został tylko algorytm, który nie daje Ci wyboru między czerwoną a niebieską pigułką. On po prostu dolewa Ci kolejną dawkę dopaminy, dopóki sam nie zapomnisz, że miałeś cokolwiek wybierać.
Współczesny Matrix - ulepsz doświadczenia użytkownika
Współczesny Matrix nie jest dziełem złośliwego AI, tylko miliardów linijek kodu napisanych przez ludzi, którzy naprawdę chcieli „ulepszyć doświadczenie użytkownika”. Zaczęło się zwyczajnie: chcemy, żeby użytkownik szybciej znalazł to, co lubi; zróbmy więc algorytm, który analizuje jego zachowanie, potem przewiduje, co może go zainteresować, a potem.. zaczyna nim sterować.
Algorytmy nie działają w oparciu o logikę prawdy. One działają w oparciu o logikę zaangażowania. Im więcej czasu spędzasz na platformie, tym bardziej system uważa, że spełnia swoją rolę. Im bardziej coś Cię oburza, tym większe szanse, że to zobaczysz. Nie dlatego, że świat zwariował, tylko dlatego, że to Ty wtedy klikasz częściej.
Facebook wie, że Twój gniew to złoto reklamowe. TikTok wie, że im szybciej scrollujesz, tym głębiej wpadniesz w trans. YouTube zna Twoje emocjonalne słabości lepiej niż Twój terapeuta. To nie są przypadkowe rekomendacje - to algorytmiczna psychologia, obliczona na Twój wzorzec.
Facebook wie, że Twój gniew to złoto reklamowe. TikTok wie, że im szybciej scrollujesz, tym głębiej wpadniesz w trans. YouTube zna Twoje emocjonalne słabości lepiej niż Twój terapeuta. To nie są przypadkowe rekomendacje - to algorytmiczna psychologia, obliczona na Twój wzorzec.
W 2020 roku Tristan Harris - były projektant Google’a - powiedział w filmie Dylemat społeczny, że "jeśli nie płacisz za produkt, to sam jesteś produktem”. To zdanie stało się już memem, ale jego sens z wiekiem tylko rośnie. Bo my naprawdę staliśmy się walutą. W świecie, w którym praktycznie wszystko - od aplikacji po media społecznościowe - jest darmowe, zapominamy, że w tym przypadku "darmowe" ma zupełnie inną definicję. My sami jesteśmy tym produktem, a nasze dane, nasze interakcje, nasze kliknięcia, to ta waluta - waluta uwagi.
Waluta uwagi – nowa waluta XXI wieku
"Darmowe" usługi tak naprawdę sprzedają ci Twoje własne dane. Masz taką sobie aplikację do medytacji (jakakolwiek to tylko przykład), daj jej swoje dane zdrowotne, oddychaj tak jak Cię instruuje ćwiczenia a potem zastanów się, czemu po kilku dniach pojawiają Ci się na telefonie reklamy z suplementami, które pomogą ci spać. Zainstalowałeś aplikację ze swojej siłowni? Żaden problem, za kilka dni na FB będziesz miał podsuwanych więcej rolek jak ćwiczyć, a po kilku dniach wleci reklama najlepszej kreatyny. Witaj w rzeczywistości, w której "darmowe" to tylko sprytny sposób na złowienie twojej uwagi, a dane, które udostępniasz, to najcenniejsza rzecz na rynku. Nawet jeśli tego nie zauważasz, ktoś na tym zarabia, patrząc na twoje kliknięcia i scrollowanie. Ty myślisz, że oni ci coś dają za darmo? Zgadza się! Więc jeśli nie płacisz za produkt, to - jak powiedział Tristan Harris - sam jesteś produktem.
Najbardziej przerażające jest to, że dziś nikt nie czuje się zniewolony. Bo przecież wszystko robimy "z własnej woli". Otwierasz TikToka, żeby tylko coś sprawdzić, i po godzinie budzisz się jak Neo w laboratorium maszyn, tylko że zamiast kabli masz podłączony powerbank.
Kiedyś człowiek budził się, parzył kawę, jadł śniadanie i miał chwilę ciszy. Dziś budzisz się i pierwsze, co robisz, to chłoniesz wiadomości ze świata siedząc na kiblu. Jeśli klikniesz w wiadomość o wojnie, zobaczysz więcej wojen. Jeśli polubisz memy, dostaniesz więcej żartów i śmiesznych filmików. Jeśli wpiszesz "teorie spiskowe", za tydzień będziesz miał prywatny seans z płaską Ziemią i jaszczurami z NASA.
Nie dlatego, że świat taki jest - tylko dlatego, że "Matrix" uznał, że tego chcesz.
Psychologowie społeczni - m.in. Shoshana Zuboff z Harvardu, autorka "The Age of Surveillance Capitalism" - opisują ten mechanizm jako "kolonizację świadomości". To taki moment, w którym Twoje myśli przestają być w pełni Twoje, bo ktoś inny decyduje, co je wywołuje. Nie potrzebujesz już smyczy, wystarczy Ci algorytmiczny podpowiadacz.
Najbardziej bolesne jest to, że my to wszystko wiemy. Wiemy, że jesteśmy obserwowani. Wiemy, że jesteśmy manipulowani i.. scrollujemy dalej. Jakby każda nowa porcja informacji była małą niebieską pigułką, która mówi: "Nie martw się ziom. Wszystko jest dobrze. To tylko internet."
Kiedyś człowiek budził się, parzył kawę, jadł śniadanie i miał chwilę ciszy. Dziś budzisz się i pierwsze, co robisz, to chłoniesz wiadomości ze świata siedząc na kiblu. Jeśli klikniesz w wiadomość o wojnie, zobaczysz więcej wojen. Jeśli polubisz memy, dostaniesz więcej żartów i śmiesznych filmików. Jeśli wpiszesz "teorie spiskowe", za tydzień będziesz miał prywatny seans z płaską Ziemią i jaszczurami z NASA.
Nie dlatego, że świat taki jest - tylko dlatego, że "Matrix" uznał, że tego chcesz.
Psychologowie społeczni - m.in. Shoshana Zuboff z Harvardu, autorka "The Age of Surveillance Capitalism" - opisują ten mechanizm jako "kolonizację świadomości". To taki moment, w którym Twoje myśli przestają być w pełni Twoje, bo ktoś inny decyduje, co je wywołuje. Nie potrzebujesz już smyczy, wystarczy Ci algorytmiczny podpowiadacz.
Najbardziej bolesne jest to, że my to wszystko wiemy. Wiemy, że jesteśmy obserwowani. Wiemy, że jesteśmy manipulowani i.. scrollujemy dalej. Jakby każda nowa porcja informacji była małą niebieską pigułką, która mówi: "Nie martw się ziom. Wszystko jest dobrze. To tylko internet."
W rzeczywistości to sprytna psychologia zbliżająca się do neurobiologii. Każde polubienie, komentarz czy powiadomienie wywołuje w mózgu niewielki wyrzut dopaminy - chemiczna nagroda za cyfrowe posłuszeństwo. To trochę jak kokaina, tylko że taniej i z emoji serduszka, przez co scrollujesz i klikasz bez opamiętania.
Szybkość, zasięg, dopamina. Jak Nowy Matrix sprzedaje nam złudzenie dobra
Media społecznościowe jak i cały internet, to taka ogromna, lśniąca brama do świata, który łączy ludzi jednym kliknięciem. Owszem, daje narzędzia do szybkiej, natychmiastowej komunikacji, mobilizacji i wsparcia - ale też zawiera całą gamę chaosu, dezinformacji i polaryzacji, które dawno temu przekroczyły skalę, jakiej nikt wcześniej nie przewidywał. (A może i przewidywał? Któż to wie.)
Szybkość: błogosławieństwo i przekleństwo
Zaleta numer jeden? Szybkość/prędkość. Jedno kliknięcie - i miliony ludzi wiedzą, że gdzieś w Australii płonie las, w Ukrainie potrzebna jest pomoc, a w sąsiednim mieście ktoś organizuje zbiórkę na operację dziecka. To coś, czego żadne tradycyjne medium nie miało, bo żadnemu nie pozwolono nigdy tak bezpośrednio dotknąć emocji tłumu. Ta sama prędkość, która daje nadzieję, potrafi też zasiać panikę.
Badacze z MIT przeanalizowali 126 tysięcy wiadomości z Twittera z lat 2006–2017, które łącznie zostały opublikowane ponad 4,5 miliona razy przez około 3 miliony użytkowników. W badaniu szczegółowo zbadano, jak fałszywe informacje rozprzestrzeniają się szybciej, dalej i bardziej intensywnie niż prawdziwe wiadomości. Wynik: fałszywe informacje są aż o 70% bardziej prawdopodobne do udostępnienia i rozchodzą się sześć razy szybciej niż prawdziwe wiadomości.
W innym badaniu, "Anger makes fake news viral online" opublikowanym na platformie arXiv w 2020 roku, opisuje badanie pokazujące, że gniew jest kluczową emocją napędzającą wirusowe rozprzestrzenianie się fałszywych informacji w mediach społecznościowych. W badaniu zwrócono także uwagę, że gniew prowadzi do silniejszej motywacji do dzielenia się informacjami, a także jest wykorzystywany jako narzędzie do zarządzania lękiem.
Badacze z MIT przeanalizowali 126 tysięcy wiadomości z Twittera z lat 2006–2017, które łącznie zostały opublikowane ponad 4,5 miliona razy przez około 3 miliony użytkowników. W badaniu szczegółowo zbadano, jak fałszywe informacje rozprzestrzeniają się szybciej, dalej i bardziej intensywnie niż prawdziwe wiadomości. Wynik: fałszywe informacje są aż o 70% bardziej prawdopodobne do udostępnienia i rozchodzą się sześć razy szybciej niż prawdziwe wiadomości.
W innym badaniu, "Anger makes fake news viral online" opublikowanym na platformie arXiv w 2020 roku, opisuje badanie pokazujące, że gniew jest kluczową emocją napędzającą wirusowe rozprzestrzenianie się fałszywych informacji w mediach społecznościowych. W badaniu zwrócono także uwagę, że gniew prowadzi do silniejszej motywacji do dzielenia się informacjami, a także jest wykorzystywany jako narzędzie do zarządzania lękiem.
Podobne wnioski wypływają z licznych innych analiz akademickich, które potwierdzają, że gniew i lęk znacząco zwiększają zaangażowanie użytkowników, co w konsekwencji prowadzi do szybszego i szerszego udostępniania treści, w tym fałszywych informacji.
Wspólnoty, które budują i polaryzują
Media społecznościowe potrafią zebrać ludzi wokół jednej idei szybciej, niż zdołasz wypić kawę.
Zbiórki charytatywne, akcje, globalne protesty - to wszystko dowody, że każdy głos, nawet najmniejszy, może uruchomić lawinę dobra. Ale ten sam mechanizm, który łączy, potrafi też dzielić, bo algorytmy nie działają w logice prawdy. One działają w logice zaangażowania i nie analizują faktów - analizują Twoje reakcje. Jeśli coś Cię porusza, dostajesz więcej tego, co Cię poruszy. Nieważne, czy to koty, muzyka, poezja czy teoria spiskowa. W efekcie każdy z nas siedzi w takiej swojej własnej cyfrowej bańce, karmiony własną wersją świata. To, co miało być globalną wioską, coraz częściej przypomina wioskę plemienną - gdzie każdy bóg, mem i pogląd jest słuszny tylko w granicach własnej ściany.
Zbiórki charytatywne, akcje, globalne protesty - to wszystko dowody, że każdy głos, nawet najmniejszy, może uruchomić lawinę dobra. Ale ten sam mechanizm, który łączy, potrafi też dzielić, bo algorytmy nie działają w logice prawdy. One działają w logice zaangażowania i nie analizują faktów - analizują Twoje reakcje. Jeśli coś Cię porusza, dostajesz więcej tego, co Cię poruszy. Nieważne, czy to koty, muzyka, poezja czy teoria spiskowa. W efekcie każdy z nas siedzi w takiej swojej własnej cyfrowej bańce, karmiony własną wersją świata. To, co miało być globalną wioską, coraz częściej przypomina wioskę plemienną - gdzie każdy bóg, mem i pogląd jest słuszny tylko w granicach własnej ściany.

Nazwano to zjawisko "echo chamber". Brzmi ładnie ale to echo nie odbija prawdy - tylko Twój własny głos, wzmocniony przez system, który nauczył się, że lubisz słuchać własnego siebie. I choć wydaje Ci się, że jesteś bliżej ludzi, w rzeczywistości oddalasz się od nich piksel po pikselu, bo każdy ma swoją własną wersję prawdy.
Wiedza czy iluzja wiedzy?
Nie sposób zaprzeczyć tego, że social media zdemokratyzowały dostęp do informacji. Kiedyś, by dotknąć wiedzy, trzeba było odwiedzić bibliotekę, znać wykładowcę albo mieć ciekawą prenumeratę. Dziś wystarczy feed, kciuk i trochę cierpliwości. Możesz nauczyć się fizyki kwantowej z TikToka (albo przynajmniej uwierzyć, że rozumiesz), albo obejrzeć wykład Harvarda na YouTubie - bez czesnego, bez dresu akademickiego, bez limitu czasu. To imponujące ale też zdradliwie powierzchowne. bo szybciej przetwarzasz i mniej przyswajasz. Coś jak fast food dla mózgu: daje satysfakcję, ale nie zostawia nic trwałego poza iluzją sytości.
Emocje w abonamencie premium
Badania z 2020 roku "Exposure to Social Engagement Metrics", pokazały, że sama liczba lajków i udostępnień zwiększa naszą podatność na fake newsy. Nie dlatego, że stajemy się głupsi - ale dlatego, że nasz mózg wciąż reaguje tak, jak reagował tysiące lat temu. Widząc tłum, zakładamy, że tłum ma rację i jeśli coś widzą wszyscy, to pewnie prawda.
Świadome podłączenie
Nie chodzi mi o to, żeby się odciąć od internetu. Internet to tylko narzędzie, takie przedłużenie naszego mózgu, czasem genialne, czasem niebezpieczne. Może łączyć ludzi w solidarności, ale może też rozrywać ich w cyfrowych wojnach na opinie. Kluczem jest świadomość - ta czerwona pigułka XXI wieku. Zrozumienie, że każda zaleta systemu ma swoją ciemną stronę; że szybkość to także chaos, a wolność słowa bywa megafonem dla kłamstwa.
Social media mogą być portalem do wiedzy, relacji i wspólnoty, pod warunkiem, że pamiętasz, kiedy się odłączyć. Wbrew pozorom, największa moc człowieka w sieci to nie klikanie, tylko wylogowanie się na czas.
Social media mogą być portalem do wiedzy, relacji i wspólnoty, pod warunkiem, że pamiętasz, kiedy się odłączyć. Wbrew pozorom, największa moc człowieka w sieci to nie klikanie, tylko wylogowanie się na czas.
Morfeusz by się nie zalogował
Neo po odpięciu kabli czuł się źle. Zimno, ból, dezorientacja - klasyczny syndrom odstawienia iluzji. My też czasem potrzebujemy tego bólu - wtedy naprawdę wiemy, że byliśmy podłączeni zbyt długo. Zresztą, kto po spędzeniu kilkudziesięciu minut na scrollowaniu, nie czuł się w ten dziwny sposób.. zmęczony.
Ok, może rzeczywiście trochę pojechałem z tym dramatyzmem w tym wpisie ale nie chodzi mi o to, żebyś bał internetu i leciał jutro zrywać umowę z dostawcą - tylko żeby się w nim nie zgubić! Matrix sam w sobie nie jest problemem, tylko brak świadomości, że w nim jesteś.
Uczymy się pisać, czytać, prowadzić samochód, obsługiwać komputer i wiele innych rzeczy i nikt jednak nas nie uczy, jak obsługiwać informację. Jak rozpoznać manipulację, jak zrozumieć emocję, jak nie dać się wciągnąć w tę niekończącą się rzekę "ważnych" treści, które po minucie nic nie znaczą. Bo w tym oceanie danych, gdzie wszystko jest na wyciągnięcie kciuka, coraz trudniej znaleźć coś, co naprawdę ma głębię. Bo Morfeusza, który Ci podpowiada, już nie ma. Choć hmm.. może jacyś Morfeusze jeszcze są.. gdzieś, tyle że ich głos ginie w szumie kolejnego trendu, kolejnej piosenki z TikToka, kolejnego "ważnego" posta, który po godzinie i tak przepadnie w nicości kolejnej lawiny "ważnych" treści.
Ok, może rzeczywiście trochę pojechałem z tym dramatyzmem w tym wpisie ale nie chodzi mi o to, żebyś bał internetu i leciał jutro zrywać umowę z dostawcą - tylko żeby się w nim nie zgubić! Matrix sam w sobie nie jest problemem, tylko brak świadomości, że w nim jesteś.
Uczymy się pisać, czytać, prowadzić samochód, obsługiwać komputer i wiele innych rzeczy i nikt jednak nas nie uczy, jak obsługiwać informację. Jak rozpoznać manipulację, jak zrozumieć emocję, jak nie dać się wciągnąć w tę niekończącą się rzekę "ważnych" treści, które po minucie nic nie znaczą. Bo w tym oceanie danych, gdzie wszystko jest na wyciągnięcie kciuka, coraz trudniej znaleźć coś, co naprawdę ma głębię. Bo Morfeusza, który Ci podpowiada, już nie ma. Choć hmm.. może jacyś Morfeusze jeszcze są.. gdzieś, tyle że ich głos ginie w szumie kolejnego trendu, kolejnej piosenki z TikToka, kolejnego "ważnego" posta, który po godzinie i tak przepadnie w nicości kolejnej lawiny "ważnych" treści.
Więc.. hmm.. korzystaj z Matrixa, kiedy trzeba. Z głową. Świadomy.
Pamiętaj, że to świat zbudowany z kodu i kalkulacji, nie z empatii i ciszy. Nie daj się złapać w cyfrową klatkę, nie pozwól, by algorytm decydował, czym się zajarać. Przecież życie to nie memy, fake newsy i coś więcej niż niekończące się scrollowanie. To przebudzenie. A prawdziwe przebudzenie zaczyna się nie wtedy, gdy logujesz się do systemu; tylko wtedy, gdy masz odwagę się z niego wylogować - i sprawdzić, czy poza ekranem nadal jesteś sobą.
Pamiętaj, że to świat zbudowany z kodu i kalkulacji, nie z empatii i ciszy. Nie daj się złapać w cyfrową klatkę, nie pozwól, by algorytm decydował, czym się zajarać. Przecież życie to nie memy, fake newsy i coś więcej niż niekończące się scrollowanie. To przebudzenie. A prawdziwe przebudzenie zaczyna się nie wtedy, gdy logujesz się do systemu; tylko wtedy, gdy masz odwagę się z niego wylogować - i sprawdzić, czy poza ekranem nadal jesteś sobą.
Cześć!
Jeśli moje wpisy przypadły Ci do gustu i chcesz wesprzeć rozwój bloga, możesz postawić mi wirtualną kawę (GGwallet czeka!). Oczywiście, to całkowicie dobrowolne - blog i tak zawsze będzie dostępny za darmo. Dzięki za każde wsparcie, nawet to w formie dobrej energii! ☕😊
**Gwarantuję Ci niezmienność moich treści**
Hash artykułu:
ID transakcji: sprawdź OP_RETURN i porównaj jego hash
Komentarze
Prześlij komentarz